niedziela, 29 grudnia 2013

Rozdział pierwszy.



Cześć wszystkim!

No więc przyszedł czas na pierwszy rozdział, nie wiem czy przeczyta go i skomentuje więcej niż jedna, czy dwie osoby, ale to nic…początki początkami!

W sumie rozdział pisało mi się jakoś dziwnie, może to dlatego, że dopiero zaczynam z nowym blogiem i nie ma jeszcze porządnej akcji…ale i tak mam nadzieję, że wam się spodoba!

Zapraszam!
Z dedykacją dla tych wspaniałych mistrzyni dialogów: Tsuki i Soli ^^

>>>> 



 - Czy ty stary kurwa wiesz, w co ty się pakujesz?!

 - Gdybym nie wiedział, to bym się kurwa za to nie brał! – krzyknął Deidara, odwracając głowę od drącego japę Hidana. 
  Nie dziwię mu się wcale, Hidan gdy się wkurzył, potrafił pluć prosto w twarz…nie zwracając bynajmniej na to uwagi. Współczuję jednak włosom Deidary, nie będzie zachwycony. Pomijając to, że rozumiałem Deidarę w tym jakie miał podejście do Hidana, to jak na ironię, za cholerę nie mogłem pojąć tego co zrobił. I co ma zamiar zrobić.

 - Deidara, on ma rację – mówiąc, podszedłem do nich, siadając na stoliku naprzeciwko Dei’a.

  Spojrzał na mnie, jakbym popełnił najgorszy błąd swojego życia, ale też z lekkim wyrzutem…jakby spodziewał się, że pochwalę go w tym co robi. No chyba blondynkę, męską blondynkę do tego, pojebało.

 - Myślisz, że masz jakieś prawo, aby się mieszać w moje sprawy? – popatrzył mi prosto w oczy, po czym zerwał się wściekły z kanapy i ruszył ku wyjściu.

 - Owszem, gdybyś nie wiedział, mam to cholerne prawo – odparłem, idąc za nim.

  Nie zważając na moje słowa, dotknął klamki od drzwi, ale zablokowałem mu przejście swoją ręką, po czym natrafiłem na jego spojrzenie…będące jakieś dwadzieścia centymetrów nade mną…Niby dlaczego to ja mam być pieprzonym kurduplem, a on jakimś powalonym dryblasem, mimo, że włosów zazdrości mu niejedna dziewczyna?

  Ach, Sosori, nie przyzwyczaiłeś się?

  Ta, przyzwyczaiłem się. Metr sześćdziesiątki siódemki z rudym łbem, są ewidentnym problem dwudziestego pierwszego wieku.  Tylko dlaczego akura,t to metr sześćdziesiątki siódemki z rudym łbem, ale i z zajebistym intelektem, mają cierpieć? (Och Sasori, tak bardzo jesteś skromny <3)

 - Niby jakie kurna masz prawo, co? – odparł, mówiąc przez zęby.

 - Jesteśmy w tym samym zespole. – Zacisnąłem palce na framudze drzwi. Spojrzał na mnie zaciskając usta, postanowiłem mówić dalej. – Poza tym, jestem liderem, mam prawo się nie zgadzać na twoje jebane wymysły.

  Wtedy zamknął oczy i nabrał powietrza wściekły. Złapał już za otwarte drzwi i pociągnął je z całej siły, praktycznie wyrywając mi tym sposobem rękę ze stawu. Jęknąłem, a on zanim wyszedł, zaklął cicho i spojrzał w moją stronę.

 - Jebane wymysły, co? – warknął, po czym wyszedł, trzaskając mocno drzwiami.

  Westchnąłem, rozmasowując rękę w której prawdopodobnie sobie coś naderwałem.

 - Masz zamiar z nim coś zrobić? – nagle doszedł do mnie głos Hidana, którego zauważyłem w przejściu do salonu, gdy się odwróciłem.

  Spojrzałem na niego, po czym przeniosłem wzrok na swoją bolącą rękę.

 - Zrobię to, co będzie trzeba.

>>>>>> 



  Szłam ulicą Sakury, co chwilę narzekając w myślach na latające, bladoróżowe płatki kwiatów wiśni. Nie miałam nic przeciwko takiemu zjawisku, był to całkiem przyjemny widok dla oczu, ale gdy płatki pokrywały cały obraz przede mną i spadały niczym ulewa, to takiemu czemuś mówimy stanowczo NIE.

  Popatrzyłam na cały kosz jedzenia, którym obładowała mnie babcia(Nie mylić z czerwonym kapturkiem!). Westchnęłam;Chiyo za bardzo się nim przejmuje. Jest już dorosły, da sobie radę. Inaczej nie byłby to kuzyn, gdyby sobie nie dał rady. Taka prawda.

  Wchodząc na teren posiadłości Sasoriego, usłyszałam jak ktoś trzaska mocno drzwiami i uniosłam zdziwiona wzrok do góry.

 - Deidara? – powiedziałam bardziej do siebie, niż do niego.

  Schodził zdenerwowany ze schodów, roztaczając za sobą aurę grozy (Dzięki, Tsu!^U^), która dochodziła nawet do mnie.

  Gdy przeszedł obok mnie obojętnie, a jego włosy tylko uniosły się za nim, zdziwiona odwróciłam się na pięcie i zawołałam.

 - Hej,Dei!

  Szedł dalej, jednak chyba się domyślił, że ktoś go woła. Westchnęłam i podbiegłam do niego, uważając na koszyk z jedzeniem.

 - Akemi? – Spojrzał na mnie zdziwiony, w końcu się do mnie odwracając. Cała ta przerażająca aura nagle zniknęła, a jego oczy znów nabrały jasno-niebieskiego odcieniu.

 - No hej. – Uśmiechnęłam się do niego, gdy stałam już normalnie naprzeciw jego twarzy. Poprawiłam trzymany koszyk i zapytałam lekko poddenerwowana. – Dei, coś się stało?

   Spojrzał na to co niosłam,a potem na chodnik. Wpatrywał się w niego dość długo, jakby było na nim coś ciekawego. Zanim postanowił mi jednak odpowiedzieć, zdążył jeszcze dokładnie zaobserwować czy przypadkiem moje nogi nie są zielone.

 - Nie no… w sumie to nic.

 - Coś z Sasorim? – spytałam, ale szybciej tego pożałowałam.

  Cała ta aura znów powróciła, jego oczy nabrały ciemniejszego odcieniu i ruszył znów wściekły, praktycznie łamiąc pod swoimi stopami chodnik. Bez wątpienia, coś musiało się między nimi stać.

 - No to…cześć – odpowiedziałam, patrząc jak idzie gdzieś rozszalały w głąb parku, a potem znika za drzewami.

  Byłam przyzwyczajona do sprzeczek w ich towarzystwie, zwłaszcza, że od początku nie byli jakimś tam koreańskim, przyjaznym zespolikiem składającym się z dwudziestu czy setki chłopasiów mających grzywki a’la francuska modelka z bobem(Tutaj pisząc to, chciałam od razu się usprawiedliwić, nie mam nic do K-popowców…potrzebowałam jakiegoś trafnego porównania… a sami rozumienie, zespoły K-popowe, a Hidan, Sasori i Dei…Sami rozumiecie, nie? ^^’’). Kłótnie były w ich wydaniu normalną rozmową, tak jak u innych przyjazne skinienie głową i dzielenie się przeżyciami jak na przykład: ,,Och, a jakiego ja dzisiaj widziałam słodkiego pieska, idealny jako nasz znak rozpoznawczy!Kya!’’.  

  - Sasori? – Weszłam, nawet nie pukając. Zdjęłam buty i skierowałam się do salonu, gdzie go nie było. Nikogo innego również.

 - Na dole, kochanie! – usłyszałam głos dochodzący z piwnicy. Westchnęłam, załamując ręce.

  Pieprzony Hidan.

  Wzięłam znów koszyk w swoje dłonie, który położyłam wcześniej na podłodze i skierowałam się na dół.  Widząc jak Sasori dopisuje coś w nutach, a Shinhen ogląda pałeczki z wielkim zainteresowaniem, trzasnęłam koszykiem o podłogę, a gdy coś szklanego się odezwało, zdałam sobie sprawę, że miałam donieść wszystko w doskonałym porządku.

 - Co tak patrzysz na te pałeczki, jakbyś się zastanawiał, czy będą dobre do wsadzenia sobie w dupę? Wibratorem one raczej nie są – stwierdziłam, patrząc spod przymrużonych oczu na Hidana. Popatrzył na mnie lekko zdziwiony, po czym zaśmiał się głośno, schodząc ze stołka. – No co?

 - Nie potrzebuję wibratora, kochanie – powiedział, z wielkim uśmiechem na twarzy, po czym owinął swoje ramię wokół mojej szyi.

 - Pałeczek?

 - Też nie.

 - Miotły?

 - Y-ym.

 - To może tępej dzidy, która by ci wszystko wyskrobała? Nawet twoją tępawą głupotę, która bynajmniej wychodzi stąd? - tu wskazałam na jego dolną partię ciała. Syknęłam, próbując się wyrwać spod jego żelaznego uścisku. Nieudolnie.

 - Kolejny błąd kochanie, ale robisz się coraz lepsza w odpyskiwaniu.

 - Nie nazywaj mnie kochaniem, ty pierdo… - nie zdążyłam niczego powiedzieć, bo między mną, a zbliżającym się do mnie pierdolonym cwelem, wylądował...talerz od perkusji.

 - Hidan, nie przesadzaj. Nie lubię jak przeklina, a ty ją do tego prowokujesz.

  Spojrzał na niego uśmiechając się głupkowato i już miał coś odpowiedzieć, gdy zdał sobie sprawę, co trzymam. Jego mina natychmiast zrzędła.

 - Czy to przypadkiem nie twoje, Hidanku? – zamachałam mu przed nosem cześcią jego perkusji, a on oderwal się od mojej szyi i zabrał szybko talerz.

 - Ojjj, stary noooo! – jęknął, patrząc załamany na oderwaną część. – Popierdoliło cię?! To była nówka, rozumiesz? Nów-ka! Całe dwie stówki poszły się jebać.

 - Słownictwo mojej kuzynki, które spowodowałeś ty, też poszło się jebać – odpowiedział, unosząc wreszcie wzrok spod swoich kartek i skarcił go spojrzeniem.

  Potem nadszedł czas na moją osobę. Podszedł do mnie, zostawiając jęczącego Hidana, który próbował przyczepić część perkusji do reszty. Patrząc na skomlącego Shinhena, niczym pies spod budy, zaśmiałam się, ale gdy Sasori zasłonił mi cały obraz przed sobą, spojrzałam na niego lekko poddenerwowana. Jego osoba…a raczej jego wyraz twarzy, zazwyczaj mnie przerażał. Nie był on jakoś specjalnie straszny… praktycznie go dosięgałam, bo liczyłam sobie metr sześćdziesiąt pięć. Ale miał w sobie taki respekt. I w sumie, pewnie dlatego reszta zespołu traktuje go jako osobe inteligentną… z wyjątkiem Deidary, on uważa, że tylko on jest osobą inteligentną, ale wolę żeby żył w niewiedzy, niżeliby się załamał.

 - Po co cię babcia przysłała?

 - Ach…no więc, przyniosłam wam obiad zapakowany w koszyk. Babcia Chiyo prosiła, abyście wszystko zjedli – odparłam, uciekając wzrokiem na boki. Nadal stał przede mną i dam sobie głowę uciąć, że bombardował mnie wzrokiem. Chciał mnie zabić tym spojrzeniem, czy co?

 - Dobra, zostaw koszyk w kuchni, możesz iść.

  Natychmiast uniosłam głowę zdziwiona.

  Nic?

  Zupełnie nic? Żadnego ,,Hej, tworzymy nową piosenkę.Posłuchasz?’’, czy ,,Chcesz zjeść z nami?’’?. Rozumiem, byli zajęci, ale obecność jego kuzynki, chyba nic by nie zrobiła? Gdy odszedł do swojego stolika, zagryzłam wargi wściekła i gdy już miałam wyjść, przypomniałam sobie o Deidarze. Odwróciłam się, po czym szybkim krokiem podeszłam do jego biurka, stawiając z hukiem koszyk od babci. Uniósł wzrok zdziwiony, a Hidan nawet przestał szeleścić tym talerzykiem.

 - Zanim wyjdę, chcę coś wiedzieć. Co nagadałeś Deidarze? – spytałam prosto z mostu, nie owijając w bawełnę. Bo po co niby miałam to robić? Bezpośredniość jest najlepszym przyjacielem rozwiązania problemów.

  Gdy wypowiedziałam imię gitarzysty, ściągnął brwi ku dołu i odłożył długopis.

 - Sprawy grupy.

 - Nie wyglądało to, jakbyście się pokłócili o tekst czy co innego.

 - Nawet jeśli, nie są to twoje sprawy – odparł, znów powracając do pisania. Hidan nadal siedział cicho.

   Zacisnęłam palce w pięść i wściekła ruszyłam do wyjścia, gdy tylko przekroczyłam próg schodów, zatrzymałam się i zacisnęłam palce poręczy.

  - Wiesz kuzyn, fajnie dbasz o przyjaciół. Cześć.

  Nie czekając na odpowiedź, której znając życie bym nie dostała, wbiegłam szybko po schodach i wyszłam z mieszkania trzaskając drzwiami.



  Idąc samotnie drogą prowadzącą do swojej szkoły, bombardowałam się w myślach za to co zrobiłam, jakieś dwadzieścia minut temu. Nigdy nie sprzeciwiłam się kuzynowi, byłam zazwyczaj dla niego posłuszna. Dlaczego niby teraz tak zareagowałam? Co prawda…nie zachował się prawidłowo…ale miał jakąś tam rację. Nie należałam do zespołu, nie miałam więc prawa się wtrącać. Poza tym byłam o wiele młodsza, by go pouczać. Powinnam go przeprosić, jak tylko wrócę do domu.

  No i nagle mnie olśniło.

  Niby za co miałam przepraszać tą rudą…

 - Akemi!

  Odwróciłam się do tyłu, ale nikogo znajomego za sobą nie zauważyłam. Wszyscy szli rozmawiając ze sobą, nie zwracając na mnie uwagi. Byłam pewna, że ktoś mnie wołał…

 - Akemi! Ps! Tutaj!

  Nagle usłyszałam odgłos odsuwanej szyby. Odwróciłam się w swoją lewą stronę i krzyknęłam, zauważając, że czarna bmka jest tuż obok mnie, a z jej środka wygląda…łysy facet?

 - Hę? – powiedziałam, patrząc zdziwiona na mężczyznę w okularach. Patrzył w moją stronę, ale nie odezwał się ani słowem, a minę utrzymywał grobową.

 - Akemi, to ja. Isei. Siedzę z tyłu, udawaj, że rozmawiasz z tamtym łysolem.

  ,,Tamten łysol’’ zagryzł usta, ale nic więcej nie zrobił, ani nie powiedział. Pewnie taka jego praca, żeby siedzieć cicho, a odezwać się w odpowiedniej chwili.

 - O-ok. O co chodzi?

 - Wiesz może, gdzie jest Deidara? – odpowiedział mi głos ze środku auta, a tamten nawet nie ruszył ustami.

  Zastanawiałam się czy ktoś z ludzi, nie postanowi się zatrzymać, aby pooglądać brzuchomówcę…ale na szczęście jeszcze nic takiego nie nastąpiło.

 - Nie,nie. Widziałam Deidarę jakieś pół godziny temu czy więcej, ale skierował się w stronę parku nic mi nie mówiąc. Wątpię też, że znajdziesz go u chłopaków. – Westchnęłam, przypominając sobie złość Deidary.

 - Dlaczego?

 - Pokłócili się.

   Nie odpowiedział już nic. Myślałam, że nad czymś myśli, ale krótko po ciszy usłyszałam jego głośne westchnięcie, a potem nakazał ruszyć kierowcy do domu chłopaków.

 - Dzięki, Akemi. Umówmy się kiedyś! – krzyknął,  a potem mężczyzna przez którego przemawiał, zasunął szybę i ruszyli z piskiem opon.

  Patrząc za odjeżdżającym autem, uśmiechnęłam się sama do siebie. Isei był…spoko. Miał swój charakter, swoje słabe strony, był wkurzający i inteligentny inaczej, ale przynajmniej był człowiekiem, z którym dało się porozmawiać, czy zażartować. To ceniłam sobie najbardziej. Dlaczego więc, miałabym szanować takiego impertynenta, jak mój kuzyn?

  Gdyby go porównać z Iseiem… Sasori miał też swój charakter, dosyć interesujący i odznaczający się arogancją i chamskością. Miał…mocne strony, był bardzo inteligenty, wykształcony. Odznaczał się wielką popularnością wśród dziewcząt, nawet gdy nie zaczynał swojej kariery jako piosenkarz. Przystojny, dobrze umięśniony. Ubierając się w markowe, najlepsze rzeczy, miał jednak swój styl. W sumie, można by powiedzieć – ideał. Pozostawały dwie sprawy, których mu do tego ideału brakowało.  Był zakichanym,rudym kurduplem i nie dało się z nim porozmawiać.

  No właśnie.

  I to zostanie dla mnie zagadką do końca życia.

  Jak tak wesoły, żartobliwy człowiek, jak Isei, mógł się zaprzyjaźnić z tak wielkim socjopatą? Dobra, może przesadzam. Socjopata to za duże słowo, kolegował się z Deidarą i z Hidanem, zamieniał się w cudowną osobę na koncertach, pomagał babci…więc jak mogłam go nazwać? Jebanym krasnoludem z rozdwojeniem jaźni?

 - Hmmmm…całkiem nieźle, całkiem nieźle. – Uśmiechnęłam się sama do siebie. Gdy już miałam zamiar nadal wymyślać przeróżne obelgi, wyzwiska przeciw swojemu kuzynowi, zagryzłam wargi.

  Nie mogłam.

  Nie potrafiłam. Za każdym razem, gdy w mojej głowie pojawiły się obraz Sasoriego i próbowałam go obrażać, coś stawiało mi blokadę. Zawsze uwielbiałam swojego kuzyna, był taki…starszy i inteligentny. Według młodszej mnie, wtedy był ,,fajny’’. Zawsze mnie bronił, nie pozwalał zepsuć mi życia. Postanowiłam robić wszystko dla niego. Gdy dowiedziałam się, że zakłada zespół, byłam przeszczęśliwa. Wreszcie spełni to o czym marzył! Będzie mógł pisać piosenki, o tym co czuje i w dodatku zyska na tym, będzie miał fanów i tak dalej. Na początku było miło, sympatycznie. Potem już, gdy nie widziałam go w domu, zamieszkał osobno, widywałam go raz na dwa tygodnie, specjalnie mi się to nie widziało. Odkąd wstąpiłam do nowego liceum, musiałam zmienić nazwisko na Nanase, a pozostawić w niepamięci Akasuna. Nikt nie mógł się dowiedzieć, że jestem rodziną tak popularnego Sasoriego Akasuny, mistrza pióra dwudziestego pierwszego wieku.

  Zaczęłam za nim tęsknić bardzo szybko, zanim zdałam sobie z tego sprawę. Przez dawne lata, zaczęłam stawać się dziewczyną o nazwisku Nanase, odległą Sasoriemu Akasunie, stwarzającą lekkie problemy.  Zauważyłam, że dopóki byłam dzieckiem, było dobrze. Dopóki byłam małą dziewczynką, było dobrze. Dopóki miałam czternaście lat, było dobrze. Gdy zaczęłam stawać się dziewczyną, czy jak kto woli kobietą, szło coraz gorzej. Nie wiem dlaczego, wszystko zaczynało się sypać. Zwykłe ,,cześć'', gdy schodziłam w nocy po szklankę mleka, a zastawałam go tam czytającego, było dla niego obojętne i tylko mruknął coś w zwyczaju. Wcześniej, było to wręcz nie do pomyślenia. Gdy przykładowo, śmiałam się razem z Deidarą, jako dziecko, nienawidził dzieci, ale mnie jakoś polubił. Wcześniej siedział przed nami, śmiał się z naszej, a raczej blondyna głupoty i czasami tylko kiwał głową, mówiąc, że nie ma w ogóle żadnego dobrego podejścia do dzieci. Teraz, gdy tylko żartowaliśmy z Deidarą, przerywał nam znudzony i albo zabierał Deidarę na niezapowiedzianą próbę, albo wyganiał mnie z domu pod pretekstem babci.

  Westchnęłam, gdy weszłam na teren szkoły i zauważyłam, jak część ludzi zbiera się przed budynkiem. Wszystkie dziewczyny miały na sobie yukaty, a część chłopaków ubrała swoje męskie odpowiedniki. Czyżbym się spóźniła?

 - Mi-chan! – usłyszałam damski głos za sobą.

  Gdy się odwróciłam, zauważyłam jak Megumi do mnie macha i wskazuje na otwarte drzwi do naszego klubu.

 - Spóźniłam się? – spytałam, uśmiechając się do niej, gdy zauważyłam, że ona również nie jest przebrana.

 - Lekko, ale postanowiłyśmy na ciebie poczekać! Chłopcy są już na pokazie fajerwerków, a ja, Yu i Takemi czekamy z yukatami na ciebie.

 - Ooch! Wielkie dzięki! – uśmiechnęłam się ponownie, po czym przywitałam się z resztą. Wzięłam w dłonie swoją yukatę i pognałam do łazienki.



  Idąc obok dziewczyn, podziwiałam kolorowe niebo(kolorowe niebo, czyt.= niebo pokryte fajerwerkami), co chwilę się uśmiechając.

 - Chłopcy! – zawołała Megumi, machając do dwójki naszych klubowych przyjaciół.

  Szłam nadal nie zwracając uwagi czy już jesteśmy blisko, czy nie; podziwiałam to wszystko co się działo na górze.

  Spojrzał na mnie z powaga na twarzy, ale kąciki jego ust uniosły się lekko ku górze.

 - Kuzynie, masz jakieś marzenie? – spytałam, łapiąc go za dłoń, dużo większą od swojej.

  Zanim się odezwał, spojrzał w górę na tańczące i kolorowe błyski.(Inaczej, fajerwerki. )

 - Akemi, życie ludzi składa się tylko z marzeń, dlatego jest zbudowane na zasadzie dobrych fundamentów i złych.

  Nie zrozumiałam (Jak niby miałoby to zrozumieć czteroletnie dziecko? QwQ). Mruknełam, a gdy Saso to zauważył, zaśmiał się jak nigdy i wziął mnie sobie na barana.

 - Bo widzisz, gdy o czymś marzymy, chcemy to bardzo spełnić, prawda?

 - No...tak.

 - To gdy spełnimy jakieś marzenie, dokłada się to do naszej historii życia, dlatego… budujemy na marzeniach swoją własną ściężkę. Nazywa się to życiem. Jednakże, budujemy swoje życie na złych i dobrych fundamentach. Dobre fundamenty, to te marzenia, które spełniliśmy i są one dobre. Złe fundamenty, to te marzenia, które spełniliśmy, ale okazują się one być złymi potrzebami, których lepiej było nie spełniać. I widzisz, ludzie, po paru latach, widząc na jakich fundamentach stoją, wolą kolejne fundamenty brać z poprawką, wybierać te lepsze. Dlatego, nasze marzenia, są tak oddalone i dalekie do spełnienia. Rozumiesz Akemi?

  Siedziałam cicho na jego ramionach. Nie chciałam mu się przyznać, ale…jakoś nadal nie rozumiałam. Nagle znów się zaśmiał. Mój kuzyn musiał zjeść coś niedobrego, on się śmieje.

  Nagle doszliśmy do jakiegoś wzgórza, na którym mnie posadził i usiadł naprzeciwko mnie.

 - Wyobraź sobie, że jesteś baaardzo głodna. Wyobrażasz sobie?

  Wyobraziłam sobie, że kuzyna i babci nie ma w domu, a do lodówki nie mogę dosięgnąć. Och, jeju! Pewnie bym umarła! Nagle, na samą myśl zaburczało mi w brzuchu. Spojrzałam na kuzyna, a tamten próbował nie wybuchnąć śmiechem. Z kuzynem na pewno jest coś nie tak!

 - No to, robisz kanapkę. Taką duuużą! Wiesz, ze trudno zrobić dobrą, dużą kanapkę. Musisz dobrać tylko dobre składniki, ale czasami uważasz, że jakieś warzywo jest dobre…a potem okazuje się niedobre, prawda?

 - Tak.

 - No. To potem chcesz zrobić kolejną kanapkę, ale nie chcesz powtórzyć tych złych składników, które dodałaś. Więc robisz wszystko dokładnie, próbujesz, wolno to idzie. Tak samo jest z marzeniami. Rozumiesz już?

  W sumie było to łatwiejsze do zrozumienia…ale nadal za bardzo nie rozumiałam.

  Uśmiechnęłam się, przypominając sobie dawne święto. Teraz byłam w stanie zrozumieć i wytłumaczenie na fundamentach, oraz to z kanapką. Tak jakby… Gdyby nad tym dokładnie porozmyślać, nie znam żadnego fundamentu, z którego Sasori zbudował życie…czy nadal je buduje. Nie wiem też, jakich fundamentów poszukuje. Czy cokolwiek o nim wiem?

 - Akemi-san! Hej! Kontaktujesz się?

 - He? A-a co? Odjechałam chyba na chwilę,  przepraszam – powiedziałam, patrząc zmieszana na zaskoczonych znajomych. Podrapałam się lekko po karku i ruszyłam do przodu, jako pierwsza. – No co tak stoicie? Chodźcie!

 - Aaach, a mówi to ta, która się ociągała przed chwilą jako jedyna! – krzyknął Yamada, dobiegając do mnie. – Na końcu jarmarku mamy postawione własne fajerwerki.

  Popatrzyłam na niego, a gdy zobaczył moją minę, zaśmiał się, wyprzedzając odpowiedź na pytanie, które chciałam mu zadać.

 - Sztuczne ognie też mamy.

 - Yatta! – zacisnęłam pięść przed sobą, w geście zadowolenia i przyspieszyłam kroku.  – Chodźcie, chodźcie! Za chwilę rozpocznie się główne widowisko!

>>>>> 

 - Hej, babciu – podszedłem do staruszki, całując ją w policzek i oddając koszyk. – Gdzie Akemi?

 - Cześć wnusiu. Ach, Akemi…wiesz co słonko, jeszcze nie wróciła.

  Gdy Chiyo ruszyła do kuchni, zapewne przyrządzić herbatę, jak to miała w zwyczaju, zatrzymałem się na chwilę w przedpokoju. Nie ma jej? Spojrzałem zaskoczony i lekko poddenerwowany na zegarek. Dochodziła dwudziesta trzecia, a jej nadal nie było? Moje rozmyślania przerwały odgłosy puszczanych fajerwerków, które na szczęście tłumiło nieco okno. Podszedłem bliżej, obserwując jak mnóstwo młodzieży wraca w yukatach do domów. Przecież nie było żadnego święta…chyba, że o czymś zapomniałem, ale to niemożliwe.

 - Dzwoniłaś na policję? – spytałem babci, wchodząc zdenerwowany do kuchni. Nagle usłyszałem śmiech i zanim wyjąłem telefon, aby zadzwonić po ochroniarza, w celu poszukania Akemi, spojrzała na mnie rozbawionym wzrokiem i pogłaskała po głowie. – Co jest w tym śmiesznego, babciu?

 - Nasza mała Akemi nie jest już dzieckiem, Sasori.

  To wiedziałem doskonale. Nie była już małym dzieckiem, które zabawiałem, gdy chciała się z kimś pobawić i była wszystkiemu posłuszna. Wszyscy mówili, że stała się już kobietą. Pieprzyli idiotyzmy. Nie była żadną kobietą, była jeszcze dziewczynką…może ewentualnie dziewczyną, ale to i tak za duże słowo. Miała dopiero szesnaście lat, co ona sobie i inni wyobrażają?

 - Mylisz się babciu, nadal jest. Dzwoniłaś na policję, czy nie? – spytałem zdenerwowany już nie na żarty.

 - Kochaniutki, uspokój się. Akemi wyszła zanieść tobie jedzenie, a potem miała zamiar iść ze znajomymi na dzień wolny do szkoły. Jakieś święto mają. Spokojnie.

  Westchnąłem, już odrobinę się mniej denerwując.

 - Mimo wszystko, powinna być już w domu. Jest późno, popatrz. Dwudziesta trzecia.

 - Sasori, wpół do dwudziestej trzeciej. Czyżbyś zaczął odziedziczać wzrok po babuni? – spytała, biorąc herbatę i maszerując do salonu. Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, zatrzymała się koło mnie, po czym westchnęła. – A nie, to tylko głupota.

  Że tak własna babka?

>>>>> 

  Spojrzałam na zegarek Kiby. Było jakoś po dwudziestej czwartej. Babcia pozwoliła mi niby być do której chcę, ale i tak wolałam szybciej wrócić. Lepiej będzie, jak tak zrobię.

 - Będę leciała – powiedziałam, wstając powoli z trawy i schodząc po małych schodkach. Ludzi na holu było coraz mniej, a i ja powinnam też wziąć z nich przykład. Reszta ekipy też.

 - Co? Hej! Odprowadzimy cię! – mówiąc to, zaczęli wstawać z podłoża. Uśmiechnęłam się do nich, po czym ruszyłam już ku drodze. Nie miałam jakoś tam szczególnie daleko.

  Jeżeli miałabym iść okrężną drogą, zajęłoby to godzinę. Idąc przez park, którym zazwyczaj chodzę, dotrę do domu w parę minut. Jeszcze z takim towarzystwem, to potrwa sekundy.



  Spojrzałam na nich z uśmiechem, po czym wchodząc przez bramę pomachałam im tylko i powiedziałam krótkie ,,cześć''. W domu było już ciemno, pewnie babcia poszła spać. Jakby na to nie patrzeć, dochodziło wpół do pierwszej, nie była przyzwyczajona do takich pór. Weszłam spokojnie do domu, odkładając rzeczy na pobliską półkę. Nie zdejmowałam yukaty, powiedziałam dziewczynom, ze oddam ją jutro. Wolałam szybciej znaleźć się w domu nieprzebrana, niżeli przyjść o pierwszej, ubrana normalnie.

  Zdjęłam najciszej jak tylko mogłam Geta (Są to sandały noszone do yukaty) i  po ciemku weszłam do swojego pokoju. Na szczęście, stąd droga była już prosta. W pokoju miałam drzwi do łazienki, więc jedyne co mi pozostało, to zdjąć z siebie pozostałe rzeczy i pójść się umyć. 

  Marzyłam o gorącym prysznicu, piżamie, mleku i łóżku.

  Weszłam do łazienki, zamykając za sobą drzwi i położyłam wyjętą wcześniej piżamę.

 - Witaj prysznicu.



  Gdy umyłam dokładnie swoje ciało, przebrałam się w czarną zwykłą bluzkę XXL, która znaczyła dla mnie tyle samo co słowo piżama i wyszłam z pokoju, po czym skierowałam się do kuchni. Jak zawsze, nie umiałam jakoś zasnąć bez mleka. Taki własny…jakby to powiedzieć, sposób na sen.

  Weszłam ziewając i po omacku zaczęłam szukać światła. Zapaliłam, po czym nie zwracając uwagi na inne rzeczy, zawędrowałam natychmiast do lodówki i wyjęłam potrzebne rzeczy. Nalałam sobie mleka i gdy już miałam podnieść szklankę, nagle ktoś podszedł do mnie od tyłu i złapał mnie za ramię, obracając w swoją stronę. Zanim zdążyłam krzyknąć…sprawca okazał się być kimś, kogo bym się nie spodziewała.

 - Myślisz, że która jest godzina?

 - N-no…jest…po dwunastej. Co ty tu robisz? – spytałam, patrząc w jego rozdrażnione, brązowe oczy. Nie był zadowolony, to było widać.

  Nim się zorientowałam, rzucił mnie na ścianę i przyparł mnie do niej, stawiając dłonie po obu stronach moich ramion. Zaczęłam szybciej oddychać, to wszystko było nie do pomyślenia. Zagryzł wargi, po czym znów uniósł wzrok na moją twarz. Zaczęłam czuć, jak trzęsą mi się nogi i powoli zaczynam zniżać się w dół.

 - Czy ty myślisz, że to normalne, jest się tak szlajać po mieście, pełnym zboczeńców i mężczyzn takich jak Hidan(Hidan: Dzięki, Sas! Soreczka,aż się prosiło ;_;)? W dodatku, przez dziewczynkę w wieku szesnastu lat?

  Wszystko to praktycznie wykrzyczał…dziwiłam się, że babcia jeszcze nie wstała, cała ta ,,rozmowa’’ była dosyć głośna.

 - Nie jestem…dziewczynką. Mam szesnaście lat, do cholery!  - warknęłam mu prosto w twarz, a on nie zdziwił się jakoś specjalnie. Złapał mnie za to za ramiona i zacisnął na nich mocno ręce. – A-ach, Sasori! To boli!

 - No właśnie! Szesnaście lat, do cholery! Tylko szesnaście lat!

  Gdy próbowałam się wyrwać z jego żelaznego uścisku, potknęłam się o stolik za nami, dzięki czemu ja i on straciliśmy panowanie nad swoimi ciałami. Chciał chyba odskoczyć, ale nieszczęśliwie pociągnął mnie za sobą. Upadłam na niego, twarzą  na jego klatce piersiowej (SOŁ ROMANTICO). Od razu wstałam, a gdy zobaczyłam jak zdenerwowany rozmasowuje sobie czoło, z początku miałam powiedzieć coś w stylu ,,O jezu! Nic ci nie jest?’’, ale w porę się opamiętałam i przypomniałam sobie, co zrobił przed chwilą. Nie byłam jednak na tyle silna, by go opieprzyć z góry na dół, więc po prostu nachylałam się nad nim, patrząc w ciszy.

  No i wtedy podniósł wzrok.

  O dziwo, nie odzywał się. Na początku tylko patrzył mi w oczy, tym swoim znudzonym spojrzeniem…ale teraz było w tych jego tęczówkach, coś innego niż zazwyczaj. Potem zjechał wzrokiem niżej, otwierając buzie, a potem znów ją zamykając. Chciał coś powiedzieć, ale bynajmniej zabrakło mu języka w gębie, jak to mówią.  Proszę, proszę, niby taki sławny muzyk, a w trudnych sytuacjach to nawet słowa nie wypowie…chociaż w sumie, to chyba było rodzinne, bo ja także poszłam w jego ślady.

  Przypadkowo podniósł kolano, dotykając mojego krocza, a ja otworzyłam szeroko oczy. Nie spodziewałam się czegoś takiego, on chyba też nie. Serce znów mnie zabolało…na szczęście byłam już umówiona do rodzinnego lekarza.

  Podniosłam się i chwiejnym krokiem stanęłam nad nim.

 - Pójdę już do pokoju… - Odwróciłam się zdenerwowana na pięcie, ale na chwilę przystanęłam. Coś mi się przypomniało. – Słyszałam, że jutro rusza jakiś nowy program z wami… Powodzenia, kuzynie.

  Łapiąc się za klatkę piersiową, wbiegłam do pokoju zamykając za sobą drzwi. Ściskało niemiłosiernie, zrobiło mi się nagle gorąco. Och Boże, mam nadzieję, że to nie będzie nic poważnego.

 - Eeeh…nie wzięłam mleka. – Westchnęłam, siadając na łóżku.

  Nagle dotarła do mnie cała ta sytuacja sprzed chwili. Sasori odrobinę dziwnie się zachował, wyglądał jak jakiś sum, jak co chwilę otwierał tą buzie i zamykał. Mimo wszystko, gdyby się tak nad tym spokojnie zastanowić…sytuacja była…dziwna. Oraz jego inne spojrzenie. Coś było nie tak.

  Wzdychając, opadłam na łóżko i zawinęłam się kocem.

  Powinien zrozumieć…że nie jestem już głupim dzieckiem. Ale nawet, jeżeli nie jestem dzieckiem…może traktować mnie jak dawniej, tak normalnie. A nie, jak teraz – piąte koło u wozu.

>>>>> 

  JEJUŚ! I jest! Pierwszy rozdział. Nie no spoko...jakoś...spodobał mi się, co jest dziwne! Jest normalny, bez żadnych tekstów...wybaczcie, nie jestem dobrym komikiem ;_; Hmmm, akcja na koniec z Sasorim... oj nie bójcie się, nie pójdzie to tak szybko xD ale na szczęście już wkroczyłam w akcje ten cały ich program xD znaczy, wspomniała tylko o tym Akemi, ale już coś jest xd bo to na tym bd sie opierała głównie akcja...ale o tym dowiecie sie potem xD 
No i sprawa z Deidarą XD jak myślicie, w co sie wpakował?XD 
aaaaaach! i sorka za wszystkie błędy, nie chce mi sie sprawdzać, potem zedytuje! xD Poprawiłam to co możliwe, ale pewnie czają się tam jeszcze jakieś błędy interpunkcyjne, możliwe, że ortograficzne, stylistyczne i literówki.

DATA NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU: 
5.O1.2014 6-7.01.2014 
Wybaczcie, przekładam rozdział, bo mam małe problemy. Powinien się pojawić jutro, a jeżeli nie zdążę to siódmego. BAJOS!

17 komentarzy:

  1. Fajny rozdział. Niby wszystko git majonez, ale... COŚ TY ZROBIŁA, ŻE POJAWIŁO CI SIĘ TYLE BŁĘDÓW?

    Sorka, musiałam. Zwykle nie wytykam tak w komentarzach, ale poprzednie notki pod względem poprawności składania dialogów (?) były ok. A tu to... nie wiem, coś zmieniłaś, niestety, nie wygląda to za dobrze. Wiem, to takie wredne z mojej strony, ale jak ja tego nie wytknę, to pewnie inni nie zauważą, a wiesz, że jestem wyczulona... Literówki, czy właściwie zjadanie jakichś liter to tam kit, wszystkim się zdarza, ale dialogu nie wybaczę...!

    Teraz wróćmy do przyjemniejszych rzeczy, czyli do treści rozdziału xD. Cała notka ogólnie fajna, ciekawa i w ogóle. Lubisz trzymać w niepewności, co? Ja szczerze mówiąc nie mam zielonego pojęcia, o co mogło pójść, jak dla mnie za mało poszlak (bawimy się w detektywa). Ale z pewnością musiało być ważne, skoro Dei się tak wkurwił, że prawie rozpierniczył chodnik i mało nie zabił Akemi wzrokiem.

    Ejej, a tak w ogóle to miłość między kuzynostwem nie jest zabroniona? Bo to chyba jakiś tam stopień pokrewieństwa, no nie? Tak, wiem, wiem, w Japonii i tak mają na to wyjebane, ale pytam tak ogólnie :).

    Oh, ten Saso. Taki zaborczy! Coś czuję, że ten związek nie będzie do końca normalny. Ta zazdrość, ło jezu... Szczerze mówiąc, to nigdy nie przepadałam za takimi typami ;_;. Ale! Wcisnęłaś taką akcję, że hoho. Nie wiedziałam, iż jesteś fanką romansów (czy tylko ja nie jestem maniaczką gatunku shoujo?). A jak się wyjebali na tą podłogę, to już w ogóle dałaś akcję, że ja pierdole. Ciekawe czy Saso dotknął ją specjalnie, czy tak po prostu wyszło...

    Dzieciństwo - super ultra kawaii! Taka fajna rozmowa, tylko wstawić gdzieś w neta i niech ludzie podziwiają. I takie super określenie z tymi kanapkami, ja bym chyba nigdy czegoś takiego nie wymyśliła (nie umiem tłumaczyć ;w;).

    I mam rozumieć, że póki co, nikt z jej znajomych nie wie, iż jest kuzynką sławnego piosenkarza? Bo w końcu zmieniła nazwisko... no, kit, to się później okaże.

    I fajny Hidan! Takiego go lubię. Ma być zboczony, posrany i chuj wie jeszcze jaki. Ogólnie to rozwalająca ich konwersacja z Akemi xD. Ciekawe, od kogo się tak nauczyła pyskować, skoro Sasori tak tego nie lubi i nie toleruje.

    Aaa! Super, że wcisnęłaś tam jakąś moją imienniczkę! Megumiiii (kocham to imię) :3. Dopiero teraz się dowiedziałam, że to imię znaczy "błogosławieństwo" (oczywiście w jakiejś tam określonej pisowni). I Yamada! Go też kocham. Czerpałaś inspiracje z tej jakże świetnej mangi? A z kolei Nanase mi się kojarzy z Free xD.

    Jebany krasnolud z rozdwojeniem jaźni i sum, hahaahah, będę tak ludzi na przerwach cisnąć, zobaczysz!

    Koniec mojego jakże długiego komentarza (chyba po raz pierwszy aż tak rozbudowany mi wyszedł) i błagam, nie złość się za zwrócenie uwagi, w związku z tym, iż trochę się znamy, nie obrazisz się, co nie? ;_;

    Pozdrawiam i życzę dużo weny, dodawaj jak najszybciej kolejny rozdział!
    Megu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a w dupe xD Weź, za co przepraszasz, dobrze wlaśnie xD potem poprawie xD Yamada? Oczywiście, że tak xD No musiałam po prostu :p Hmmm, tak czytając później akcje z Sasorim, to sobie właśnie zdałam sprawe, że odrobine przesadzilam..ale pomyślmy, że to jego...,,zbyt mocna troska''...ok?XD

      Usuń
  2. Pisząc komentarz najtrudniej jest zacząć od czegoś sensownego… xD potem mi idzie lepiej, no więc tak…bardzo, bardzo, bardzo pięknie dziękuję za dedykację <333 nie spodziewałam się :O nie no, spodziewałam, ostrzegłaś mnie na GG xD jednak wiesz, że jestem wdzięczna x] szczególnie, że rozdział taki zajebisty :D ach, jaram się, jaram xD xD
    Tak, tak owszem był zajebisty ;D żeby w pierwszym rozdziale wzbudzić taką ciekawość czytelników, no gromki aplauz ci się należy, jednak to rano xDD ogólnikowo, jest Saso – i jego bycie zajebistym w byciu obojętnym, wkurwiającym, troskliwym i zaborczym wydaniu, cóż za szeroki wachlarz osobowości :> powinien być aktorem xDD jest Dei – wkurwiony, mało inteligentny chłopaczyna… no, ale przynajmniej ładnie wygląda xDD jest Hidan – głupi perwers, którego wszyscy za to kochają xD no i Akemii - <33 wulgarna jest, ale to dobrze, dziewczyny z ostrym charakterem są spoko, bardzo spoko xD więc no, rozdział zajebisty, tyle fejmu wprowadziłaś xD
    ale, ale… były błędy xD w pierwszej połowie, druga spoko xD ale to błędy na zasadzie literówka, nie użycie spacji albo przecinek w środku słowa :Pa tak to okej xD świetnie napisane ;D
    Teraz fabuła, zapewne nie możesz się doczekać czytania tego… mojej oceny xD będę chwalić, więc słuchaj mnie xD Och, kłótnia w zespole, no bywa, jak się nigdy nie chcę słuchać głupich pomysłów Deidary, niedługo w gazecie będą newsy „sławny gwiazda zespołu, Deidara Douhito, strzelił focha!” xD a oburzone fanki się z nim zjednoczą za sekret tych jego nienaturalnie miękkich, powiewających na wietrze włosów :P Tak będzie… xD nie no, dżołk xD Sasori marudzi bo wszyscy są od niego wyżsi xD no Rudzielcu… nie takie parametry interesują kobiety, hyhyhy xD w ogóle nie wiem czy ja jakaś tępa czy co, ale nie wiem o co im poszło co miało znaczyć zrobię to, co będzie trzeba” bo chyba nie zamierza go wywalić…?
    Dei wychodzi wkurwiony i nie zauważa Akemii, no nie ładnie tak ignorować kobietę… w ogóle wyobraziłam sobie to jak na wspomnienie o Akasunie się w nim gotuje xD obraz wkurzonego Deidary, to bardzo podobający się mojej wyobraźni obraz – wiem, zdanie błędne stylistycznie, ale pierdolić to xD Akemii wkracza w progi zespołu i od razu przystawia się do niej Hidan – on to dba o wszystkie kreowane dziewoje w ff xDD nieźle mu przygaduje, pałeczki jako wibrator, a on nie potrzebuje wibratora, no ale nie przeczy, że nie lubi sobie w dupę władować xD Akemii włącz sobie gejowski radar xD no i, no i wkracza Saso z swoim nie przeklinaj, kurwa, przy mojej kuzynce, kurwa XDD nie no, podobało mi się, jak opierdala Hidana za przeklinanie, a sam przeklina xD niestety na tym się skończyła rola dobrego kuzyna, gdyż kazał jej wyjść i jeszcze to „nie twoja sprawa” jak nas, kobiet, wkurwia to zdanie MA-SA-KRA XD jak tak mówią to to tym bardziej jest naszą sprawą xDD no i się pokłócili, wszystko wina Deia xD
    Ta rozmowa z Iseim mnie rozwaliła xD to, że mediatorem komunikacji był „tamten łysol” no ja się nie dziwie, że się wkurzył xD łysym się fajnie dokucza xD kupuje im się grzebień na urodziny czy coś xDD no a potem się wydało, że to kolejna osoba walcząca o względy Akemi xD a ona o Saasorim myśli, hm, hm, hm szesnaście lat i ona nie kuma że czuję do niego coś o wiele, wiele głębszego? ;D ;D Japońskie dziewczyny –mani krzty własnego myślenia, do takich trza młotkiem xDD w ogóle, fajne był to jak napisałaś o tej zmianie, jaki Saso był kiedyś, jak sława go zmieniła itd. itp. X)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potem wspomnienie, o kurde, to ona pamięta coś z wieku czterech lat O.O ja ledwo pamiętam jak miałam pięć… takie przebłyski wspomnień xD a ona tu całą rozmowę xD i Saso też dziwak, dziecku o fundamentach pierdoli xD zamiast powiedzieć „marzy mi się pokój na świecie” xDD albo nie wiem, zimny prysznic, spanko – bo to lubią wszyscy, ale ten podchodzi do wszystkiego bardzo psychologicznie xD choć bardzo mądrze gada to nie do dziecka z takimi tekstami xD fundament jeden… xD
      Martwi się, martwi nasz Sasori xD no jejku słodkie mi się to wydawało, a teraz jak to czytam to trochę chorobliwe xD jednak… laska ma szesnaście lat i sobie do północy chadza po podwórku, no ja bym się nawet martwiła, co ta Chiyo taka… zła babcia, w dupie ma Nanase, dobrze, że Saso jest chociaż… nadopiekuńczy jest, ale jak wróci do domu, tak to w dupie ją ma… :/
      No Aemi wraca do domu, rzecz jasna babcia śpi jak zabita xD poszła po mleko i nagle Sasori się dopierdala, no było zdziwko i takie wtf? Normalnie na policje bym zadzwonila i im wszystkim powiedziała, przeczytała cały ten wątek, ale wole uchodzić za osobę normalną xDDD i z drugiej strony takie zachowanie było… jarające xD ze mną jest coś nie tak bo lubię jak facet tak się władczo zachowuje, oczywiście nie zawsze xD i jeszcze by coś szowinistycznego powiedział to orgazmu bym dostała xDD potem upadli na siebie, och bardzo romantycznie, Saso ma wyjebane, ale patrzy w dół i uhuhu xD a potem jeszcze kolanem w jej krocze, to raczej dziewczyny tak uwodzą xDD a potem to już w pokoju, ciało się jara, serce wali jak oszalałe, a ona chcę do lekarza, fuck woman logic xDD niech Saso z nią pójdzie xDD
      Dobra, kończę ten komentarz, krótki i nie taki fajny jak twoje, ale jest! xD
      Czekam z niecierpliwością, pożądaniem i w ogóle na next’a xD
      Życzę w pizdu weny x) x)
      Pozdrawiam gorąco ;**
      Och i widzę będzie systematycznie, i like it xD ;*

      Usuń
  3. wybacz ze nie skomentowałam prologu ale nie lubie komentować poprzednich rozdziałów które 'nadrabiam'., także piszę tutaj :P
    BAAARDZO ale to baardzo mi się podoba twoje opowiadanie. Ja wiem ze masz dopiero 2 wpisy i to poczatek jeszcze ale i tak uważam że jest MEGA.! :D
    nigdy jeszcze na żadnym blogu nie znalazłam wątku miłości kuzynostwa i szczerze mówiąc dla mnie to jest obleśne! ale ty tak fajnei wprowadzasz w ten klimat że potrafie zrozumieć tą dziewczynę i wydaje mi się to naturalne :]
    Sasori, Hidan i Deidara - najlepsze ciacha z Akatsuki występują tutaj jako sławny zespół. No czego chcieć więcej? :3 jakoś dziwnie kiedy Dei jest pedałem... przyzwyczaiłam się do mitu gdzie jest hetero ale jednak jego prawdziwa natura musiała ujrzeć kiedyś światło dzienne :D jednak do Hidana bd miała największą słabość - kocham jego, kocham zboczeńców i kocham perkusistów.!!! *.*

    czy Sas z Deiem często się bd kłócić.? chciałabym w końcu zobaczyć jak rozwala ten chodnik i zabija kogoś wzrokiem! :P

    ten rudy krasnal mnie wkurwia -,- mógłby chociaż powiedzieć "hej młoda, dzięki za żarcie. pozdrów babcie ode mnie" a nie taki kurde markotny i tylko czepia sie Hidana że przyczynił się do 'złego słownictwa' Akemi :/ imbecyl

    "- Dzięki, Akemi. Umówmy się kiedyś!" no ja jakbym usłyszała od fajnego chłopaka coś takiego to chyba bym pierdolnęła o ten samochód xd mam nadzieje że Ak jakoś nie będzie zbytnio chętna na takie randki, w końcu wpierw musi odwiedzić rodzinnego lekarza bo dziwnie reaguje na swojego jakże zajebistego i gburowatego kuzyna xp

    ni chuja nie wiem o co chodziło w tym całym święcie! :[ a jak były jakieś dziwne nazwy to musiałam sb sprawdzać w googlach co to jest :P ja jestem strasznie nieogarnięta w tych japońskich pierdółkach i powiedzonkach :[ także jak palne kiedyś coś głupiego na ten temat to sie mną nie przejmuj :P

    fajerwerki... *.* kololowe nieboo :3 kocham sztuczne ognie! są takie magiczne *.*
    to wspomnienie jak Sasori tłumaczył 4letniej Akemi o tych marzeniach... a właśnie - ile on tam miał lat.? 1O.? no bo on jest od niej o 6 lat starszy a ona miała wtedy te 4... [chyba ze coś źle preczytałam xd]

    najlepszy kawałek to ten który wywołał na mojej twarzy wielkiego banana i spowodował salwę śmiechu:
    "- Mimo wszystko, powinna być już w domu. Jest późno, popatrz. Dwudziesta trzecia.
    - Sasori, wpół do dwudziestej trzeciej. Czyżbyś zaczął odziedziczać wzrok po babuni? – [...] – A nie, to tylko głupota."
    no po prostu padłam jak to przeczytałam :D hahahahahahahahhahaha :P kurde, babcie ogólnie są wkurzające ale Chiyo wymiata! :3

    i znowu wkurwiony Sasori... -,- on jest jak taki przewrażliwiony ojciec który ma jedno dziecko - szesnastoletnią, atrakcyjną córkę. i to jak nazywa ją dzieckiem tez mnie wkurza :/ bo wiem jak Akemi się czuje, mój ojciec jest wypisz wymaluj Sasori [tylko o te 4O lat starszy od niego]. Niech dowali jeszcze tekst że porwa ją na narządy :P

    i ta końcowa akcja... *.* hihihi :3 ahhh :] no cóż, troszkę za szybko wyjechałaś z tym jego kolanem no ale przynajmniej wiem że jemu też przydałaby się wizyta u rodzinnego lekarza :D
    ciekawa jestem tylko czy on to kolano podniósł specjalnie czy przez przypadek... chyba czas pobawić się w Sherlocka bo chcę to jak najszybciej odgadnąć, potrzebuje jedynie więcej poszlak :P
    [chyba mi odwala c; ]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. chciałabym zobaczyć tą ostatnią akcje oczami Sasora... ciekawa jestem co on wtedy czuł Sum rudowłosy :p no i co sb myślał po tym incydencie... a moze zobaczył mleko którego Akemi zapomniała z kuchni i przyniesie je jej do pokoju :3

      podobniez dzisiaj miał się ukazać 2 rodział... no kochana, masz jeszcze z 5 godzin więc mam nadzieję że mnie/nas nie zawiedziesz i coś wstawisz :3

      pisałaś wcześniej że nie wiesz jeszcze jaki Akemi ma mieć charakter... ja sądzę ze może byś taka niesmiała i cicha, no ale radosna w gronie przyjaciół [to moze zdażyć sie po jaraniu maryśki przy tych kozach] i jak potrzeba to niech się postawi Sasoriemu! niech nei bd takim dzieckiem który zawsze ulega swoim rodzicom, takim dobrze wytresowanym psem... :] i niech ciągle pierdoli z Hidanem takie głupoty jak w tej notce z tymi rzeczami wkładanymi do dupy xd



      wybacz mi moje słownictwo [przekleństwa] ale ja bez nich nie umiem się czasami wysłowić :] jeśli ci to przeszkadza to napisz a spróbuję się opanować ^^

      z utęsknieniem czekam na nn ^.-

      pozdrawiam i całuję, Sarah ;3

      Usuń
  4. AAA BŁAGAM CIĘ, NIE TORTURUJ MNIE!!!!!!!
    wcolaj miał być dodiany nowy loździalik... Nunu jest smutno że nie ma dlugiego loździaliku :(

    OdpowiedzUsuń
  5. SINES ! zlituj się! bądź człowiekiem!
    2 dni zwłoki...
    odezwij się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AAAAAAAAAAA przepraszaaaaaam >o< mam zamułe, przepraszam jezusie drogi .O. Napisze dzisiaj, ale nie wiem czy to będzie ok, bo będzie krótki. Przyjaciółki przyjeżdża, lekkie problemy rodzinne miałam -.- Napisze jak najszybciej!

      Usuń
    2. krótkim też się zadowolę :3
      rozumiem cię :D

      nie mogę się doczekać tego co ty tam juz powoli sb tworzysz w tej małej główce xd

      Usuń
    3. ja tylko przypominam iż nadal umieram w męczarniach...

      Usuń
    4. aaa, no bo to ...xD już tlumaczę. Przyjaciółka przyjechała xd minęło .O. jak uda mi się ogarnąć wszystkie sprawy, to postaram się coś nabazgrać, a jak nie, to dodam jutro T.T mam taką nadzieję bynajmniej ;-; - Elasz

      Usuń
    5. trzymam cię za słowo :3

      Usuń
    6. coś długo bazgrzesz. chyba szykuje się jakiś dłuższy rozdział skoro tak długo zwlekasz :D

      Usuń
  6. Dostałam dedyka, a całkowicie zjebałam z komentem >.> BORZE, jestem beznadziejna T.T przepraszam, naprawdę T.T
    Kłótnie zawsze są spoko na rozpoczęcie rozdziału. I nie, to nie był sarkazm xD Lubię kłótnie. Wszczynać, prowadzić, wysłuchiwać… Są fajne xD
    Uh~ Czyżby Sas miał kompleks małego… wzrostu? Soł sad… :c Nie no, jest dobrze. Wyższy ode mnie o całe siedem centymetrów ♥
    Dei i jego foszki, taaak. Jest z tym zdecydowanie słodki… Wgl nmzc, rzuciłam pierwsze co sama bym wzięła w takim wypadku xD
    „praktycznie łamiąc pod swoimi stopami chodnik” – mam przed oczami Morgianę >.> Magi wyżarło mi mózg. Bywa xD
    Ej no, porównanie trafne, a osobiście też nic nie mam do K-popowców. Są tak gejowscy, że aż się na sercu robi cieplej ♥ Kłótnie jako normalna rozmowa. Weź, jakbym siebie i kumpele widziała xD Drzeć się za kimś przez pół ulicy „poczekaj pedale, coś pięknego. Uwielbiam wątki męskiej przyjaźni (Nie, nie dlatego, że łatwo przekształcić to w miłość. No dobra, dlatego też, ale nie tylko!)
    Hidan~ Dlaczego ona go tak traktuje? Jest słodki ♥
    Sasori rzuca talarzem od perkusji. Tak bardzo olimpijczyk… U-Uhhh, wyobraziłam sobie Saso jako rzeźbę Myrona, Saso-Dyskobol >.> WTF. MÓZGU PZRZESTAŃ PLS.
    Ale, dżizas. Akasuna ty cipo. Co za przyzwoitka ruda, ja pierdole. Nuuudzisz człowieku, daj im się gaździć w spokoju xD
    „- Słownictwo mojej kuzynki, które spowodowałeś ty, też poszło się JEBAĆ” – powiedział Sasori, przykładnie wyrażający się, dobrze wychowany, młody człowiek xD (tak, to był sarkazm jbc)
    Biedny Łysol xD No Lol, jak nie rudzi, to łysi. Współczuję takim ludziom, serio. Nie no, jednak nie. Sama mam z nich bekę xD
    „Był zakichanym,rudym kurduplem i nie dało się z nim porozmawiać.” – BEST, TEKST EVER. Tak bardzo Akasuna :c
    Chociaż nie!
    „Jebany krasnolud z rozdwojeniem jaźni” też jest piękne.
    A’propos krasnoludów, Kili jest taki słodki ♥ KiliEl, kolejny ship do kolekcji.
    *SNIFF*
    Tyle shipów… Życia mi na to nie starczy, no :c
    Marzenia są jak kanapki – WHY NOT? Porównywanie wszystkiego do jedzenia jest okej. Kumpela byłaby zachwycona. Jedzenie to jej druga miłość (pierwszą jest Sherlock)
    Booosz, jaka pizda. „Dzwoń po policję, pewnie umiera gdzieś w zaułku!” No kurwa, to nawet moja mama tak nie panikuje xD Oho, patrzcie państwo, Saso Przyzwoitka przybywa z odsieczą. Najpierw ma ja w dupie, a potem się ciska bo późno wraca. Trochę babska logika, ale cóż. Łeb mu przerdzewiał widocznie i już mu odbija. A nie, to tylko włosy (:
    Wgl, nie wiem czy ci mówiłam, ale zasłyszałam raz tekst o rudych dziewczynach:
    - Hej, dlaczego faceci wolą rude laski?
    - Bo wiesz, im bardziej zardzewiały dach, tym piwnica wilgotniejsza
    Hehehe, uwielbiam takich ludzi ♥
    „A-ach, Sasori! To boli!” – hmmmm ._. taaak *odchrząkuje*
    Boże, jak ja kocham czytać o kolanach muskających krocza xDDDDD To jest tak piękne, tak epickie i tak śmiechowe jednocześnie… Hihihi, uwielbiam takie rzeczy.
    „Och Boże, mam nadzieję, że to nie będzie nic poważnego.” – eee tam, to tylko kazirodztwo. Taaakie tam, pfi *wzrusza ramionami i dalej popija kakao*
    Dei… Saso pewnie poszedł dupczyć, a Dei się fochnął, bo nie jego, tylko jakieś fanki xD Nie? No cóż, a mogło być tak pięknie… *wzdycha smętnie*
    W każdym razie wielkie gomen, za to opierdalanie się. Ale tak mi się teraz strasznie nic nei chce. Tylko bym pisała Magi i rysowała arty. Masakra xD
    Enyłej, umrzyłąś, czy jak? Na gadu cie nie ma, na blogu cie nie ma, nigdzie cie nie ma. I z kim ja mam fangirlować gejów? xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaach, no więc. Boże, stoczyłam się, piszę z anonima ;-; Nie ma mnie tu i tam, nie ma wciąż, tralalala xd powód jest prosty. W sumie kilka powodów: 1. Znalazł coś lepszego, czym się bardziej ,,jaram'' xDD 2. Weny brak ;-; ale coś tam już naskrobałam...dwa tygodnie temu xd 3. na gadu nie wchodze, bo...BUM! SZYKUJCIE SIE XD zapomniałam hasła...seryjnie xd jak ktoś będzie chciał co rusz zakładać nowe hasła, UWAGA: NIE ROBIĆ TEGO. XD nie wchodzę już na blogi, bloggera, gg(XD), jakoś tak...szybko minęło xd robię sobie przerwę, w życiu prywatnym troche więcej spraw się napatoczyło, ale na wiosne powinnam wrócić...chyba xd ale nic nie obiecuje :p ~ Elain

      Usuń
  7. Kończysz więc, chociaż jeszcze dobrze nie zaczęłaś? Smutno no, ale wiele niestety jest takich blogów. Mam nadzieję, ze kiedyś wrócisz do blogowania.
    A więc rozdział ten znacznie umilil mi lekcje angielskiego na którym to nigdy nic nie robię.
    Saso pokłócił się,z Deim i nawet się nie,dowiem. Ech no cóż... Mogę się jedynie domyślać czy coś w tym stylu.
    Masz racje Sasori mimo ze jest taki jaki jest to coś do niego ciągnie. Ahh xddd
    I ogólnie ta,scena w kuchni. Od razu pojawił mi się,w głowie wyraz,kazirodztwo. Xddd.
    Do zobaczenia...
    Może
    Kiedyś...

    OdpowiedzUsuń